piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział I




Na dworze świeciło słońce, białe kłębiaste chmury sunęły powoli, leniwie. Po parkowej alejce przechadzała się rudowłosa dziewczyna. Była to osiemnastoletnia Magdalena Maria Karpińska. Ubrana była w krótkie, czarne, dżinsowe spodenki i różową bluzkę. Na nogach miała czarne trampki za kostkę, a w uszach słuchawki, z których dobywała się heavy-metalowa muzyka. Dziewczyna wracała właśnie z jednego z pobliskim barów, w którym pracowała w czasie wakacji. W pewnej chwili poczuła silny ból w podbrzuszu. Zgięła się w pół, a przed jej oczami pojawił się obraz jej chłopaka, wpadającego pod samochód. Ból ustał tak nagle, jak się pojawił. Nastolatka otworzyła oczy, wyprostowała się i rozejrzała, czy nikt nie zauważył jej dziwnego zachowania. Jednak wokół było pusto, ani żywej duszy. Wtem powiał chłodny wiatr. Ciałem dziewczyny wstrząsnął dreszcz. Przyspieszyła kroku. Gdy poczuła na sobie czyjś wzrok, odwróciła się. Za nią szła wysoka, czarnowłosa dziewczyna. Uśmiechnęła się smutno w stronę Magdy, po czym wyminęła ją. Rudowłosa zaczekała, aż tamta zniknie za zakrętem, po czym znów ruszyła w stronę domu. Po chwili znalazła się przed swoimi drzwiami. Weszła do środka i skierowała swoje kroki w stronę kuchni, bo zwykle po pracy jej mama robiła w niej obiad. Jej matka stała przy zlewie z ramionami  spuszczonymi wzdłuż ciała. Kiedy usłyszała kroki córki, obróciła się gwałtownie. Słuchawka od telefonu wypadła jej z dłoni i upadła z trzaskiem na podłogę. Magda schyliła się i podniosła telefon. Spojrzała na mamę zdziwiona.
– Co się stało – zapytała.
– Dzwoniłam do Ciebie. Usiądź. Musimy porozmawiać – odparła matka.
– Wolę stać. Mów mamo, o co chodzi – rzekła nastolatka i wyprostowała plecy.
– Dzwonili do mnie rodzice Mateusza, bo nie mogli skontaktować się z tobą. Mateusz miał wypadek. Przechodził przez jezdnię na zielonym świetle, gdy uderzył w niego samochód. Oh, kochanie tak mi przykro – powiedziała matka i wyciągnęła ręce w stronę córki. Magda zrobiła jeden krok do tyłu.
– W którym on jest szpitalu, mamo? Muszę natychmiast do niego jechać – zapytała nastolatka drżącym głosem.
– Kochanie nie zrozumiałaś mnie – odparła kobieta – Mateusz nie żyje. Nic się nie dało zrobić – Dziewczyna nie usłyszała dalszych słów matki. Wszelkie dźwięki przycichły i się zniekształciły. Wszystko się zamazało, gdy łzy stanęły w jej oczach. Ból przeszył na skroś jej serce. Ostatnim co zapamiętała Magda, było uczucie spadania w ciemną, zimną, nieprzyjazną otchłań.

Miesiąc później


Magda przeglądała się w lustrze. Zaraz po pogrzebie jej chłopaka  Mateusza przefarbowała włosy na czarno, a do jej szafy trafiły nowe ubrania. Wszystkie były w czarnym kolorze. Jej mama była tym zaskoczona. Chciała zaprowadzić córkę do psychologa, ale każda próba zrobienia tego kończyła się krzykiem Magdy i trzaskaniem drzwi, gdy wściekła nastolatka zamykała się w pokoju. W końcu matka dziewczyny doszła do wniosku, że tak jej córka radzi sobie ze śmiercią swojej pierwszej, wielkiej miłości. Jednak nie była świadoma tego, że Magda i Mateusz skrywali tajemnicę. Zakochani planowali studia, ślub i dalsze życie razem. W dniu, w którym chłopak stracił życie przez pijanego kierowcę, nastolatka była u ginekologa. Chciała ogłosić swojemu chłopakowi i swoim rodzicom , że jest w ciąży. Jednak teraz nie było nawet dziecka. Magda poroniła następnego dnia. Nastolatka poczuła, jak ciepłe łzy płyną jej po policzkach. Dziewczyna gwałtownie starła je z twarzy. Nienawidziła tego. Nienawidziła płaczu, poczucia pustki, smutku. To było dla słabych, dla ludzi, którzy nie potrafili radzić sobie w życiu. Ona taka nie była. Na zewnątrz rozległ się dźwięk klaksonu samochodowego. Czarnowłosa podeszła do okna i wyjrzała na dwór.  Przed jej dom zajechał czerwony mercedes. Magda wiedziała, kto siedzi za kierownicą. Jej przyjaciel, Michał  miał odwieźć ją do Karoliny - jej najlepszej przyjaciółki. Chłopak wyszedł z samochodu i gdy dostrzegł dziewczynę, pomachał jej. Magda włożyła na siebie czarny sweter, a na nogi czarne trampki. Zbiegła ze schodów i dosłownie wyleciała przez wyjściowe drzwi. Jej mama była w pracy, więc dziewczyna zamknęła drzwi domu na klucz. Schowała go do kieszeni, po czym podeszła do Michała i uśmiechnęła się smutno. Chłopak odwzajemnił uśmiech i otworzył dziewczynie przednie drzwi. Nastolatka wsiadła, a chłopak zatrzasnął za nią drzwi. Obszedł samochód dookoła i wsiadł. Uścisnął dłoń  przyjaciółki, a ona odwzajemniła gest. Michał odpalił silnik i wyjechał z podjazdu.
***

Przyjaciele całą drogę milczeli. Po trzydziestu minutach samochód zajechał pod dom z czerwonej cegły. Dziewczyna wysiadła, a chłopak razem z nią. Czarnowłosa podeszła i wtuliła się w niego. Trwali tak wtuleni w siebie do momentu, gdy Magda odsunęła się na długość ramienia.

– Dziękuję – wyszeptała i uśmiechnęła się. Nie dziękowała tylko za podwiezienie. Dziękowała, że ją tolerował. Że nie opuścił jej, chociaż przestała się śmiać. Dziękowała za to, że jeszcze nigdy nie powiedział do niej tak po prostu "ogarnij się."
– Nie ma za co. Jesteś moją przyjaciółką – odpowiedział, a dziewczyna dostrzegła w jego oczach, że wie, o co jej chodziło. – Trzymaj się – powiedział, po czym wsiadł do samochodu i odjechał. Czarnowłosa podeszła do wielkich dębowych drzwi i zapukała. Drzwi otworzyła jej mama Karoliny - Aneta. Była ona kobietą w wieku czterdziestu lat. Zawsze była ubrana elegancko. Miała brązowe oczy i ciemne kręcone włosy.
– Jest na górze – powiedziała Aneta od razu na wstępie i uśmiechnęła się do dziewczyny.
– Dziękuję pani – powiedziała Magda i smutna odwzajemniła uśmiech. Ruszyła na górę po schodach. Już po chwili stanęła przed pokojem przyjaciółki. Bez pukania weszła do środka zamykając za sobą cicho drzwi. Jej oczom ukazał się mały pokoik ze ścianami pomalowanymi na fioletowo. Pod oknem stało łóżko, z czerwoną satynową pościelą. Na łożu leżała mała dziewczyna o kasztanowych włosach rozrzuconych po poduszce. Obok niej leżały okulary i otwarta książka. Dziewczyna była ubrana w krótkie czarne spodenki od piżam i
T-shirt z nazwą zespołu. Magda podeszła do łóżka.

–Wstawaj śpiochu – krzyknęła prosto do ucha przyjaciółki.
Karolina zerwała się przestraszona i zeskoczyła z łóżka. Zaspana rozejrzała się po pokoju, a gdy dostrzegła Magdę, westchnęła i uśmiechnęła się leciutko. Nastolatka odwzajemniła uśmiech i usiadła na skraju materaca.
– Znowu czytałaś o aniołach? Dalej w nie wierzysz? – zapytała i obróciła twarz w stronę przyjaciółki, która właśnie wyjmowała z szafy ubrania i rzucała je na łóżko.
– Tak, wierzę w nie – odpowiedziała dziewczyna i zaczęła wkładać przez głowę świeży T-shirt. – Jak się czujesz? – zapytała z troską Karolina, gdy skończyła się ubierać. Dziewczyna nawet jednym słowem nie skomentowała włosów ani czarnego ubioru przyjaciółki.
– Bywało lepiej – odrzekła Magda i uśmiechnęła się. Wtem poczuła gwałtowny ból w dole brzucha. Taki sam jak miesiąc temu. Skuliła się z bólu i osunęła się na podłogę. Karolina krzyknęła zaskoczona i podeszła do przyjaciółki. Po chwili ból ustał.
– Co Ci jest, kochanie? – zapytała pieszczotliwa kasztanowłosa bardzo zaniepokojona.
– To nic. Boli mnie brzuch, ale lekarz powiedział, że to normalne po stracie no wiesz… dziecka – skłamała Magda nie chcąc martwić przyjaciółki jeszcze bardziej. Karolina uniosła sceptycznie brwi. Gdzieś w środku siebie czuła, że przyjaciółka nie mówi jej wszystkiego.
Magda widząc, że przyjaciółka wciąż się zamartwia, uśmiechnęła się, chcąc dać tym samym do zrozumienia, że temat uważa za zakończony.
– Chętnie napiję się rumianku. To powinno pomóc – powiedziała Magda – A potem chętnie bym się przejechała motorem. Nie sprzedałaś jeszcze mojego motoru, prawda? – zapytała nastolatka, zaśmiała się sztucznie i złapała przyjaciółkę za dłoń. Karolina spojrzała w twarz koleżanki i uśmiechnęła się. Pociągnęła Magdę w stronę drzwi.

***

Kiedy Magda żegnała się z przyjaciółką, dochodziła już dwudziesta druga. Przytuliła koleżankę mocno na pożegnanie. Karolina pogładziła ją po plecach.
– Trzymaj się. Wszystko będzie dobrze – powiedziała Karo i uśmiechnęła się. Magda odwzajemniła uśmiech, po czym wsiadła na motor, odpaliła silnik i ruszyła z piskiem opon. Kiedy zniknął jej z oczu dom przyjaciółkiprzyśpieszyła. Czarnowłosa uwielbiała szybko jeździć, adrenalina była jej uzależnieniem. Jednak dopiero od niedawna, gdyż zaledwie dwa miesiące temu skończyła osiemnaście lat i zdała na prawo jazdy. Nagle pisk opon przywrócił dziewczynę do rzeczywistości. Ze zdziwieniem odkryła, ze to ona nacisnęła hamulec. Ktoś ją wyprzedził i stanął w poprzek szosy. Osoba na wielkim czarnym motorze zdjęła kask i Magda zobaczyła jakąś postać. Po chwili zamarła, gdy odkryła, że tą osoba jest dziewczyna , którą widziała w parku tego feralnego dnia. Ona też rozpoznała Magdę i wyszczerzyła zęby w uśmiechu.

– Hej, mała. Wiesz, że to niebezpiecznie jeździć tak szybko? – zapytała ironicznie. Nastolatka  była tak zaskoczona, że kiwnęła tylko głową. – Jestem Olga Mazur – powiedziała czarnowłosa i wyciągnęła rękę w stronę osiemnastolatki w geście powitania. Magda podała jej swoją. Olga uścisnęła ją. Magdalena otworzyła usta, by o coś zapytać, ale zanim zdążyła wypowiedzieć choćby jedną sylabę Olga ruchem ręki powstrzymała ją.

– Cii, słyszę coś, zaraz wracam – powiedziała i zniknęła zanim nastolatka zdążyła choćby mrugnąć, a po chwili stała w tym samym miejscu co wcześniej.
– Czym ty jesteś?! – okrzyk wyrwał się mimowolnie z ust Magdy. Olga jednak nie odpowiedziała na jej pytanie, lecz zmieniła temat.
– Przykro mi, ale muszę już uciekać, bo zaraz tu dotrą i wtedy będzie naprawdę źle – powiedziała czarnowłosa, po czym  wcisnęła do dłoni Magdy wizytówkę. Posłała dziewczynie słodki uśmiech, wsiadła na motor i odjechała, a po chwili zniknęła za zakrętem. Zszokowana nastolatka stała jeszcze kilka minut z szeroko otwartymi oczami. Potem otrząsnęła się, szybko wsiadła na motor i uciekła z miejsca, w którym poznała swoje przeznaczenie.

***

Marlenę obudził trzask wejściowych drzwi.

– Córeczko, chodź tu do mnie – krzyknęła w stronę korytarza. Magdalena, która stała już przy schodach zawróciła i weszła do salonu. – Co dziś robiłaś u Karoliny w domu? – zapytała matka, nie zwracając uwagi na strój córki.
– Jeździłyśmy na motorach i trochę rozmawiałyśmy. Przykro mi, ale jestem zmęczona, pójdę się już położyć. Dobranoc – rzekła nastolatka i zanim Marlena zdążyła choćby zaprotestować, obróciła się na piecie i wbiegła schodami na górę. Matka dziewczyny zamrugała szybko kilka razy zdziwiona. „Muszę jutro z nią koniecznie porozmawiać” pomyślała Marlena, podniosła się z sofy, zgasiła światło w salonie i poszła do sypialni.

Magda przebrała się w szorty i przydługi T-shirt. Weszła do łóżka i przykryła się czarną, satynową kołdrą. Kiedy przyłożyła głowę do poduszki natychmiast zasnęła. Przyśnił jej się Mateusz. Miał ogromne, białe skrzydła. Magda mrugnęła zaskoczona, ale chłopak nadal tam stał. Mimo skrzydeł ubrany był w zwykłe jeansy i biały T-shirt. 

– Cześć, kochanie. Nie mogę z tobą długo rozmawiać. Jeśli archanioł Gabriel się o tym dowie, to będzie źle. Chcę cię tylko ostrzec. Nie zadawaj się z Olgą. Zaufaj mi. Nie zadawaj się z nią – powiedział chłopak, po czym zaczął rozmywać się w powietrzu. Magda zgięła ramiona, jakby chciała go przytulić, ale jej ręce napotkały tylko próżnie. Krzyk wyrwał się z jej gardła. Magdalena otworzyła oczy i spojrzała na zegarek stojący na stoliku nocnym. Kątem oka dostrzegła coś na szybie. Obróciła się w stronę okna, a wrzask ugrzązł jej w gardle. Na szybie ktoś napisał krwią  „Już czas. Twoje życie zmieni się już niedługo, córeczko.”

***



     Karolina obudziła się cała zlana potem. Spojrzała na zegarek. Dochodziła piąta nad ranem. Odwróciła swój wzrok w stronę szafy i zanim zdążyła choćby krzyknąć, coś wgryzło się w jej szyję.
     Matka dziewczyny weszła do pokoju córki i rzuciła krótkie "Jadę do pracy." Jednak, kiedy Karo nie odpowiedziała, pochyliła się nad dziewczyną i krzyknęła. Na podłogę spływała szkarłatna krew. Aneta wyciągnęła telefon i trzęsącymi się palcami wybrała numer pogotowia.

***

Młody mężczyzna biegł przez las. Właśnie zabił przyjaciółkę przyszłej łowczyni. Wiedział, że musi uciekać, jeśli nie chce, by to samo zrobili z nim Łowcy. Jedyne istoty, których boją się wampiry. Nagle chłopak usłyszał szelest. Przystanął i obejrzał się za siebie, jednak nikogo nie zobaczył. Po kilku sekundach znów usłyszał dźwięk łamanej gałęzi. Mężczyzna odwrócił powoli głowę i dostrzegł dziewczynę. Znał ją, więc uśmiechnął się na powitanie.

– Witaj Olga – rzekł.
– Witaj, Stefan. Jak tam Karolina? – zapytała ciemnowłosa.
– Powinna za dwa dni się obudzić. Trzeba dopilnować, żeby nie zdążyli pochować ciała –Olga uśmiechnęła się na te słowa i podeszła do chłopaka. Przytuliła go i pocałowała. A potem  wyrwała mu serce jednym ruchem ręki.
– Dzięki za wykonanie roboty – powiedziała Olga na głos i zaśmiała się szyderczo. Złożyła na ustach Stefana pocałunek śmierci i pobiegła w stronę księżyca. W biegu wyrosły jej skrzydła. Wzniosła się w powietrze i poleciała złożyć raport swojemu Jedynemu Panu.

***

Magdalena obudziła się po szóstej rano. Zeskoczyła z łóżka, ale gwałtowny ból brzucha ściął ją z nóg. Przed jej oczami stanął obraz Kaśki w kałuży krwi. Dziewczyna krzyknęła z bólu i szoku, widząc martwą przyjaciółkę. Zdawała sobie sprawę, że Karolina nie żyje już od godziny, tak jak w jej wizji. Magdalena wczołgała się do łóżka, przykryła głowę kołdrą i zaniosła się szlochem. Doszła do siebie około dziewiątej. Od razu chwyciła wizytówkę leżącą na stoliku nocnym i komórkę. Wstukała numer i nacisnęła zieloną słuchawkę. Olga odebrała już po drugim sygnale. Dziewczyny umówiły się tego samego dnia w południe w jednej z kawiarni w centrum miasta.

***

Czarnowłosa siedziała w kawiarni. Budynek miał szklane ściany, więc dziewczyna widziała ludzi śpieszących się do swoich spraw. Po piętnastu minutach przyjechała Olga. Zdjęła kask i weszła do środka. W chwili, gdy dziewczyna otworzyła drzwi, wzrok wszystkich ludzi w
pomieszczeniu skierował się w tamtą stronę. Czarnowłosa była ubrana w długie, czarne glany i krótkie spodenki oraz bluzkę bez ramiączek, a na nosie miała markowe okulary przeciwsłoneczne. Dopiero w świetle dnia Magdalena dostrzegła piękno kobiety. Olga była wysoka około 180 centymetrów. Długie, szczupłe nogi pokrywała opalona skóra. Czarne włosy spływały falami w dół. Pełne wargi pomalowane krwistoczerwoną pomadką rozciągały się w słodkim uśmiechu. Magda zakrztusiła się pitą wodą. Olga rozejrzała się po pomieszczeniu, a gdy dostrzegła nastolatkę, ruszyła w tamtą stronę. Usiadła na krześle, a dosłownie dwie sekundy później podszedł kelner. W momencie, gdy obsługiwał dziewczyny, patrzył tylko na nowoprzybyłą. Obie dziewczyny zamówiły kremówki, latte z czekoladą i cynamonem. Kiedy kelner odszedł, Magda rozejrzała się niespokojnie po pomieszczeniu. Kiedy już była pewna, że nikt im się nie przygląda, pochyliła się nad stolikiem w stronę Olgi.

– Opowiedz mi wszystko – wyszeptała. Kobieta westchnęła ciężko. Zdjęła okulary i nachyliła się.
– Jestem Kazadorem. Łowcą wampirów. Istotą stworzoną do zabijania wampirów – wyszeptała Olga patrząc nastolatce głęboko w oczy. Magdalena spuściła wzrok. – Kazador nie od zawsze wie, że posiada moce. Ujawniają się one w różnych momentach życia. U niektórych już w wieku dwunastu lat. Jeszcze inni czekają nawet do trzydziestego roku życia. Jest jeszcze grupa Kazadorów, którzy nigdy nie dowiadują się o swoim przeznaczeniu. Łowcy są istotami potężniejszymi niż wampiry. Jesteśmy nieśmiertelni. Jesteśmy szybcy, zwinni, piękni, silni. Mamy doskonały wzrok i słuch. Prawie nigdy nie śpimy. Jesteśmy w stanie wyłączyć fizyczny ból. Lecz, aby w pełni zostać doskonałym stworzeniem musimy, stracić swoją miłość. Rozwinięty Kazador musi nas ugryźć, a potem należy zabić pierwszego wampira. Magdaleno, jesteś jedną z nas – rzekła Olga. Magda wstała tak gwałtownie, że krzesło przewróciło się z hukiem. Wszyscy ludzie w kawiarni skierowali wzrok w stronę stolika dziewczyn.
–Co ty pleciesz?! – krzyknęła ze złością nastolatka i tupnęła nogą, jak mała dziewczynka. Olga spojrzała na nią oniemiała .
– Niedługo się przekonasz – wyszeptała. Magda zamrugała zaskoczona, po czym chwyciła swoją torbę i wybiegła z budynku.

***

Słowo "Kazador" nie chciało opuścić umysłu czarnowłosej. Magda pędziła motorem do domu przyjaciółki. Zaraz po tym, jak wyszła z kawiarni zadzwonił jej telefon. Dzwoniła mama Karoliny z nowiną, że dziewczyna nie żyje. Chciała, by Magda przyjechała zabrać swoje rzeczy z jej domu. Dziewczyna myślała, że na podwórzu będzie stać karetka i radiowóz. Jednak myliła się. Podjazd był pusty. Magda zaparkowała swój motor, zsiadła z niego i powoli stawiając kroki podeszła do drzwi. Dostrzegła, że są uchylone. Nie zastanawiając się, popchnęła je i weszła do środka, po czym skierowała swoje kroki w stronę kuchni, skąd dochodziły głosy dwójki ludzi. Zapukała, a potem otworzyła drzwi i zajrzała do pomieszczenia. Na krześle obok stołu siedziała matka Karoliny. Stał nad nią lekarz z pogotowia ratunkowego i mierzył jej ciśnienie. Magda nie czekała aż ją zauważą i odwróciła się, by wejść schodami na górę. Zapukała do mahoniowych drzwi. Odpowiedziała jej cisza. Dziewczyna nacisnęła klamkę i weszła do środka. Rozejrzała się po pokoju. Był pusty. Wtem drzwi zaskrzypiały. Magda podskoczyła ze strachu i powoli obróciła się. Do środka wszedł kot. Nastolatka westchnęła z ulgą i usiadła na łóżku. Kot jednym susem wskoczył na łóżko i usiadł obok dziewczyny. Magdalena wyciągnęła dłoń, by go pogłaskać, ale zwierzę syknęło, zeskoczyło z łóżka i wyszło nie patrząc na dziewczynę. Magda kątem oka dostrzegła wybrzuszenie pod kołdrą. Zdziwiona zmarszczyła brwi i odsunęła ją. Ujrzała książkę z aniołem na okładce. Ciekawa co znajdzie w środku, otworzyła ją na stronie tytułowej, a jej uwagę przykuły cztery słowa "Do zobaczenia, Magdaleno. Karolina"

***

Olga weszła do szpitala. Tutaj w kostnicy leżało ciało Karoliny. Kobieta pociągnęła dwa
razy nosem i skręciła w prawo wprost do kostnicy. Z łatwością rozpoznała, pod którym prześcieradłem leży przyjaciółka Magdy. Odkryła ją, zbliżyła swoje usta do jej ręki i ugryzła ją. Jej zęby przebiły skórę, mięśnie i kość. Ciszę przerwał krzyk. Olga spojrzała na dziewczynę. Karolina otworzyła szeroko oczy przerażona bólem.  Jej ręka zrosła się, a na bladej skórze pozostał tylko odcisk zębów łowczyni. Olga uśmiechnęła się, podniosła nastolatkę z metalowego łóżka i wybiegła ze szpitala tak szybko, że nikt nie zdążył jej dostrzec.

***

Minął tydzień od śmierci Karoliny. Magdalena odliczała dni do rozpoczęcia nowego roku szkolnego. Kupiła już książki i nowe ubrania do szkoły. Teraz spędzała całe dnie na czytaniu książek o wampirach, które kupiła, i o aniołach, które zabrała z pokoju przyjaciółki. Mateusz nie nawiedzał jej już w snach. Tęskniła za tym. Każdej nocy marzyła o tym, że znów zobaczy jego twarz. Magda już mocno spała, gdy około północy obudziło ją czyjeś pukanie w szybę jej okna. Przerażenie ścisnęło gardło nastolatki. Serce zaczęło wystukiwać szybki, nierówny rytm. Dziewczyna powoli podniosła się z łóżka i na palcach podeszła. Przez szybę dojrzała cień kobiety. Ignorując podszepty instynktu samozachowawczego nastolatka otworzyła okno na oścież. Do pokoju wskoczyła Olga i wylądowała na prostych nogach.

– Co Ty tu robisz?! – krzyknęła na nią Magdalena oburzona tupetem łowczyni.
– Przyszłam dopełnić Twoje przeznaczenie. Czy jesteś gotowa na całkowitą zmianę swojego życia? Czy jesteś gotowa na to, by twe uczucia stały się silniejsze? Czy jesteś gotowa poznać najgłębsze możliwości swojego ciała? Jeśli nie jesteś gotowa choćby na jedną z tych rzeczy to wychodzę – zapytała Olga ignorując wcześniejsze pytanie. Magda zamknęła oczy. Tysiące myśli przepłynęło w jednej sekundzie przez jej umysł. Nastolatka ciężko odetchnęła, wdychając tlen.
– Jak nigdy jestem gotowa na zmianę mego życia – odparła nastolatka. Zaskoczenie zamroczyło Olgę, ale tylko na chwilę. Skoczyła dziewczynie do gardła. Ostatnie, co Magda zapamiętała, to jej własny krzyk.

1 komentarz:

  1. Po pierwsze: bardzo przepraszam za zwłokę, ale mam niesamowity natłok w życiu i ledwo znajduję czas na czytanie książek, o blogach już nie wspominając.
    Po drugie: mam nadzieję, że jesteś gotowa konstruktywnej krytyki, którą ci zaserwuję.

    Do fabuły nie mam nic - zakochałam się, ciężko zaprzeczyć. Anioły, wampiry, łowcy... Lubię takie klimaty zwłaszcza w oryginalnym pomyśle. Gorzej jest trochę z wykonaniem. Ty, pisząc, tego nie zauważasz, ale ja, jako czytelnik, już owszem. Mianowicie - tworzysz bardzo podobne do siebie zdania pod względem składniowym. Stosujesz non stop zdania złożone współrzędnie, a w podrzędnych brakuje wielokrotności, która wybiłaby z tej rutyny. Mam nadzieję, że wiesz, o co mi chodzi.
    Trochę mi tu też logika kuleje. Dlaczego nagle Magda spotkała się z Olgą, a ta ot tak naraz jej wszystko wyjaśniła? I czemu bohaterka się zgodziła? A może były to tylko migawki? Nie wiem, mam nadzieję, że tak.
    Brakuje mi akapitów - niektóre wątki powinny się znaleźć w nowym akapicie, aby się nie "zlały". I po co ten dodatkowy enter? I przydałoby się wcięcie w akapicie.

    To tyle narzekania, bo, tak, jak już mówiłam, historia przypadła mi do gustu i z chęcią pognam dalej.
    Nie chcę tylko później słyszeć, że stwierdzasz, że nie umiesz pisać, załamujesz się i kończysz opowiadanie w środku. Wtedy przyjdę i cię zjem. Seriously.

    Pozdrawiam,
    Kincaid

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy