poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział VI "Prawdziwa twarz"



Brygida została wykąpana, przebrana i ułożona w łóżku. Jej pierś unosiła się i opadała w równym rytmie. Już niedługo miała się obudzić. Nie wiedziała jeszcze, że odegra rolę, która odmieni losy całego świata

***

Magdalena chodziła po pokoju, jak rozdrażniony lew uwięziony w klatce. Wszystko w niej krzyczało. Jej ciało pragnęło krwi. W pokoju rozbłysnęło oślepiające światło. Dziewczyna krzyknęła zaskoczona i natychmiast obróciła się na pięcie w stronę jego źródła. Otworzyła szeroko oczy, a jej serce zaczęło wybijać nierówny rytm. Spróbowała zrobić krok, ale wyraz twarzy osoby, która przed nią stała, przeraził ją. Upadła, a jej oczy zaszły łzami, które chwilę później pociekły po policzkach. Z jej ust wydobył się szept: Mateusz. Myślała, że już nigdy go nie ujrzy, a on tak po prostu tutaj stał. Twarz anioła wykrzywił grymas niezadowolenia. Unosząc się lekko nad ziemią, podpłynął do dziewczyny i podniósł ją z ziemi, trzymając za ramiona. Nie zważając na gniew promieniujący od anioła, Magda wczepiła się z całej siły w jego pierś. Jej ciało przeszył smutek, gdy chłopak odsunął się z obrzydzeniem. Przemówił, a jego głos przesycony był gniewem.

– Kim ty jesteś? – Magda skuliła się w sobie i spuściła głowę. Chłopak podniósł brodę dziewczyny i spojrzał w jej oczy, aby po chwili odwrócić wzrok. – Twoje oczy są pełne zła. Zgodziłaś się Mu oddać. Zabiłaś własną matkę. Pozbawiłaś swoją siostrę jej życia. Oszukujesz mężczyzn, którzy Cię pokochali – rzekł i przeniósł dłoń na serce dziewczyny.
– Twoje serce umarło. Teraz nie przepełnia go nic oprócz nienawiści. Nie jest wstanie przyjąć dobrych uczuć – Na te słowa z gardła dziewczyny wydostał się krzyk, a po chwili Magda znów znalazła się na kolanach. Czuła, jak ukochany ją odrzuca, jak z niesmakiem patrzy na nią, na jej łzy. Na tę nędzną istotę, która zdradziła Boga. – Pan się gniewa – rzekł chłopak, chociaż jego serce przepełniał ból. Rozpłynął się w powietrzu.

***

Olga spacerowała po korytarzu. Wtem rozległ się krzyk. Łowczyni od razu ruszyła w tamtą stronę. Znalazła się przed pokojem swojej podopiecznej. Zdecydowanie weszła do środka. Na podłodze obok łóżka leżała Magdalena, a nad nią pochylała się Sandra - jedna z wampirzyc, która gdy usłyszała kroki, gwałtownie obróciła się. W momencie, gdy zobaczyła Olgę, otworzyła usta, ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, łowczyni zaatakowała ją. Jeden krótki krzyk przerwał ciszę. Już po chwili wampirzyca leżała martwa na podłodze. Wtedy Olga pochyliła się nad swoją podopieczną i sprawdziła puls. Nie wyczuwała go. Uklęknęła i zaczęła wypowiadać słowa wezwania.

Panie Mój. Panie ciemności, przybądź. Chcę oddać Ci wszystko, co mam. Duszę mą, ciało i krew. Wszystko Ci oddam, czego zapragniesz o mój władco W pokoju zmaterializował się Damian. Podszedł do swojej służebnicy i podniósł ją z podłogi. Potem uczynił to samo z ciałem Magdy i ułożył je na łóżku. Położył ręce na jej głowie. Zgarbił się, a kiedy odsunął ręce, wyprostował się. Z pod przymrużonych powiek spojrzał na przestraszoną Olgę, która stała z otwartymi ustami.
Nic jej nie będzie. Był tu jeden z aniołów. Bóg się gniewa, bo stworzył osobę, do czynienia dobra, a ona zwróciła się przeciw niemu. Jednak On się po prostu boi. Czuje, jak zło nabiera sił, jak przygotowuje się do przejęcia władzy nad światem. A Magda jest jednym z elementów układanki. Najważniejszym. Jednak On jeszcze nie wie, jak bardzo Pan Ciemności potężny się staje – krzyknął donośnie. Damian obrócił się i przyłożył dłonie do głowy nastolatki. W pokoju zgasły światła. W oddali uderzył piorun. Nagle Magdalena otworzyła oczy, a jej ciałem wstrząsnął potężny dreszcz. Dziewczyna uniosła się w powietrze. Krzyk zamarł na ustach Olgi. Na jej oczach dokonało się przeznaczenie.

***

Magdalena uniosła się w powietrze i zaczęła się przeobrażać. Z jej ust wyleciało głośne westchnienie. Ciało dziewczyny wydłużyło się o kilka centymetrów i pokryło się czerwonymi łuskami. Włosy zabarwiły się na czerwono i tylko ich końce pozostały czarne. Fioletowe tęczówki dziewczyny zmieniły barwę na szkarłatną i pojaśniały. Z ciała nastolatki wyrósł długi, czerwony ogon. Na głowie pojawiły się rogi, a z pleców wyrosły skrzydła. Przeciwnych aniołów. Czystego i upadłego anioła. Z gardła Olgi wydostał się krzyk. Magda z gracją opadła na dół, stawiając stopy na ziemi.
– Oto przeznaczenie rzekł Damian poważnym tonem. – Olgo, poznaj prawdziwą córkę Diabła. Narodzoną z upadłego anioła i łowczyni.
– Nie wierzę w to. Takie rzeczy nie dzieją się naprawdę – wyszeptała przerażona Magda, ale gdy usłyszała brzmienie swojego nowego głosu umilkła natychmiast. Damian podszedł do niej i wyszeptał jej coś na ucho. Hybryda westchnęła, a jej ciało przybrało swój ludzki kształt. Włosy znów zrobiły się czarne, ciało skurczyło się, a skóra zbladła. Demon uśmiechnął się z zadowoleniem. Magdalena odwzajemniła uśmiech, kiwnęła głową i wyszła z pokoju, wymijając zdziwioną Olgę. Trzasnęły za nią drzwi.

***

Wśród aniołów zawrzało. Każdy z nich coś wykrzykiwał. Tylko jeden z nich siedział cicho na krześle. Głowę miał pochyloną, ale ciało wyprostowane. Anioł wyglądał na dwadzieścia pięć lat. Ciało miał piękne, włosy jasnozłote. Jego twarz była, jak dzieło sztuki. Prosty nos, pełne, czerwone usta, wielkie niebieskie oczy, idealne rysy. Jednak mimo młodego wyglądu anioł pamiętał czasy, w których to Lucyfer, najukochańszy z aniołów postanowił opuścić Boga, porzucić dobro i stać się potworem. Mężczyzna uniósł głowę i ujrzał zbliżającego się Michała. Nowoprzybyły podszedł do anioła i pochylił się nad nim.
Gabrielu. Anioł od jednej z łowczyń powrócił. Razem z naszym Panem oczekują Cię. Archanioł Gabriel pokiwał twierdząco głową, po czym wstał i ruszył ku jednej ze złotych bram.
***

Kiedy Magda weszła do pokoju, w którym leżała Brygida zdziwiła się. Jej siostra siedziała na łóżku i w najlepsze rozmawiała z Mikołajem. Jej dłoń spoczywała na jego ramieniu. Na ustach dziewczyny gościł uśmiech, pomimo bólu, który odbijał się w jej oczach. Spojrzenia dziewczyn spotkały się. W oczach Brygidy mignęła miłość, która szybko została zastąpiona przez strach. Mikołaj, który spostrzegł dziwne zachowanie rudowłosej, odwrócił się. Zerwał się z materaca, jak oparzony. Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale nie zdążył. Magda dosięgła go i zacisnęła ręce na jego szyi. Z ust Brydzi wydobył się krzyk. Nagle łowczyni znalazła się na ścianie. Wokół jej gardła zaciskała się coraz mocniej niewidzialna obręcz. Jej oczy rozszerzyły się w niedowierzaniu. Spojrzała na siostrę. Magdalena traciła oddech. Pomimo tego kim była, jej ciało potrzebowało tlenu. To była jej jedyna słabość. Tlen. Jego brak to jedyny sposób na zabicie najpotężniejszego stworzenia, jakie chodziło po Ziemi. W oczach i na twarzy Brygidy odmalowało się przerażenie. Twarz jej siostry zaczęła sinieć. Czarnowłosa próbowała złapać powietrze, ale bezskutecznie. Rudowłosa zapragnęła, by zakończyła się męka jej rodzonej siostry. Ułamek sekundy później Magda poczuła, jak nacisk na jej krtań słabnie. Kiedy zabrała powietrza, zachłysnęła się nim. Poczuła, jak jej ciało woła o krew. Rzuciła się w stronę wampira. Zanurzyła zęby w jego tętnicy. Próbował wyrwać się, ale dziewczyna trzymała  go w śmiertelnym uścisku. Usłyszała krzyk siostry. Dopiero wtedy zorientowała się, że jej ciało przybrało swoją prawdziwą naturę. Brygida rzuciła się w stronę drzwi, a czarnowłosa w ślad za nią. Rozległ się odgłos upadających ciał. Córka Lucyfera opadła na siostrę i okryła ją skrzydłami. Jedną z rąk zatkała jej usta. Do Brygidy dopiero, po chwili dotarło dlaczego. Na dworze coś się działo. Jakby marsz tysiąca żołnierzy. Magdalena wyjrzała przez okno. Okrzyk radości uwiązł jej w gardle. Obok niej stanęła siostra. Jej oczy rozszerzyły się w niedowierzaniu, a ciało spięło się, gdy wyjrzała przez okno. Na dworze w kilkunastu szeregach stały potwory. Były ogromne. Ich ciała pokryte czarnym, gęstym futrem, wydawały się być, jakby wyrzeźbione z marmuru. Wyrastały z nich długie ogony. Ich oko składało się tylko z białka. Odznaczała się w nich rządza zabijania.

Co to jest ? wyszeptała Ashley.
Umarli. Umarli, których zza światów sprowadził sam Lucyfer.
Co to oznacza? Rudowłosa patrzyła na siostrę z przerażeniem.
Niedługo Bóg zostanie zepchnięty z tronu niebios. Szykuje się wojna, która sprawi, że wszyscy Ci, którzy są tylko ludźmi, będą nam posłuszni. Ich ciała zostaną przeznaczone do sprawiania rozkoszy stworzeniom lepszym, powstałym z nocy i mroku. Oto prawdziwy koniec świata. W oczach Magdy błysnęło szaleństwo.

***

Olga siedziała na łóżku wsparta na poduszkach. Damian, gdy dowiedział się, że kobieta nosi pod sercem dziecko, przeraził się. Doskonale zdawał sobie sprawę, że ona tego nie przeżyje. Ciało dziecka było silne, silniejsze niż ciało matki. Chociaż nie powinno takie być. Od tego właśnie momentu demon zamknął łowczynię w złotej klatce. Nie można jej było wstawać z łóżka, a jeśli chciała do łazienki, musiała prosić wampirzyce o pomoc. Codziennie dostarczano jej wampira, by mogła czerpać z niego krew, która była potrzebna do utrzymania jej przy życiu, a także nienarodzonego dziecka. Od Magdy Olga dowiedziała się, że potwory sprowadzone z zaświatów zostały wyprowadzone w góry, by tam oczekiwać na rozpoczęcie wojny. Zaginął Przemek, a łowcy podejrzewali, że najprawdopodobniej stał się kolejna ofiarą „niewidzialnej wampirzycy.” Na Brygidę nałożono klątwę milczenia, by nie mogła nikomu donieść o tym co się dzieje w mieście. Została też zobowiązana do przychodzenia na treningi walki trzy razy w tygodniu. Nagle do uszu Olgi dotarły odgłosy szarpaniny za drzwiami, które po chwili otworzyły się, a do środka weszły dwa wampiry, trzymając w mocnym uścisku, wyrywającą się wampirzycę. Okazała się być ładna, nawet jak na wampirze standardy. Miała długie srebrzyste włosy i złote oczy. Twarz była idealna, śnieżnobiała. Kiedy oczy kobiet się spotkały, u schwytanej pojawił się strach.

– Podejdź tu. Usiądź na łóżku. Nic ci nie zrobię – rzekła łowczyni i ruchem ręki zachęciła kobietę do przyjścia. Ona jednak stanęła w miejscu i nie chciała uczynić nawet jednego kroku. Ciężarna syknęła poirytowana, a wampiry siłą zaciągnęły dziewczynę na łóżko. Kiedy Olga złapała ją za ramiona, wampiry ukłoniły się i opuściły pomieszczenie. „Ślicznotka”, jak łowczyni nazwała ją w myślach, usiadła na skraju materaca. Czarnowłosa przysunęła się bliżej i pochyliła się nad nią. Musnęła wargami jej ramię, by posmakować zapachu krwi.

– Postaram się o to, byś przeżyła – wyszeptała i wbiła zęby w miękkie ciało. Z gardła dziewczyny wydobył się krótki krzyk. Próbowała się wyrwać, lecz bezskutecznie. Jej ciałem wstrząsały konwulsje. Po kilku minutach Olga odsunęła się od kobiety. Mimo szczerych chęci łowczyni, głód i żądza krwi, które nią kierowały, nie pozwoliły na to, by wampirzyca przeżyła. Olga westchnęła ciężko, po czym wysłała myśl do służby, by pozbyła się ciała, jak najszybciej.

***
  
Od momentu, w którym Brygida stała się hybrydą minęły dwa tygodnie. Z każdym dniem dziewczyna coraz bardziej potrzebowała krwi. Próbowała się powstrzymać, ale ciążyło jej to. Wiedziała, że ma do wyboru, albo krew człowieka, albo wampira. Jednak nawet myśl o zabiciu potwora, budziła w niej odrazę i wstręt. Jedyną rzeczą, która odciągała jej uwagę od pragnienia, były myśli o siostrze. Wciąż przed sobą widziała jej czerwone łuski, rogi, ogon. I skrzydła. Anielskie. Białe i czarne. Skrzydła czystego i upadłego anioła. Piękny widok i przerażający zarazem.
   Brygida szła właśnie szkolnym korytarzem, gdy ktoś w nią uderzył. Dziewczyna ze zdumieniem dostrzegła książki rozrzucone po podłodze i klęczącą postać, która je zbierała.

– Daj, pomogę Ci – rzekła rudowłosa i odruchowo dotknęła ramienia dziewczyny. Przez jej umysł przeszły przerażające obrazy. Natychmiast zabrała dłoń i przycisnęła ją do piersi. Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć nieznajoma zniknęła. Hybryda syknęła cicho. Wiedząc, że jej nie znajdzie, ruszyła na lekcje wychowania fizycznego. Jej głowę zajęło jeszcze więcej czarnych myśli.

***

Magdalena siedziała w najciemniejszym kącie restauracji. Ubrana była w małą czarną  i lisie futro. Na szyi miała białe perły. Jej ciało zdobiły czerwone tatuaże. Dziewczyna odkryła je kilka dni temu, gdy brała prysznic. Ciągnęły się od  połowy pleców i oplatały zgrabne nogi. Tworzyły one słowa z diabelskiego języka. „Córka nocy. Pani zła i ciemności” Do dziewczyny podszedł młody wampir.

– Życzy sobie pani czegoś? – zapytał i błysnął białymi zębami.
– Ciebie – wyszeptała dziewczyna z delikatnym uśmiechem na ustach i wciągnęła go na kanapę. Chłopak usiadł ciężko. Nastolatka w ułamku sekundy znalazła się na jego kolanach i wpiła się w jego usta. Wampir mruknął. Wtedy ona wbiła zęby w jego szyję. Po chwili wstała i opadła znów na sofę obok. Wierzchem dłoni otarła usta. – Odejdź – mruknęła rozbawiona, a chłopak ukłonił się szarmancko i odszedł. Po chwili usłyszała, jak wampir tłumaczy się przed szefem. Zaśmiała się cicho i westchnęła. Znikąd pojawił się Damian. Jego idealne wargi wykrzywił uśmiech.

– Chodź ze mną – rzekł i ruszył w stronę kontuaru. Już po chwili łowczyni i demon kierowali się w stronę sypialni. Gdy tylko drzwi zatrzasnęły się za nimi, mężczyzna rzucił się w stronę łowczyni. Jego usta znalazły się natychmiast na szyi Magdy, a jego ręce sunęły się na jej pośladki. Dziewczyna zamruczała zadowolona. Demon rozdarł sukienkę dziewczyny na plecach. Nastolatka każdym centymetrem swojego ciała przyczepiła się w ciało Damiana. Potwór odsunął ją siebie. Sukienka Magdy opadła na podłogę i nastolatka pozostała jedynie w skąpej bieliźnie, białych koralach i szpilkach. Demon przyjrzał się jej i oblizał lubieżnie usta. Łowczyni czuła, jak rumieniec występuje na jej twarzy. By zająć czymś myśli powoli seksownym ruchem zsunęła buty ze stóp, po czym rozpięła korale i rzuciła je na podłogę. To przesądziło sprawę. Damian rzucił się na nastolatkę i pchnął ją. Nastolatka opadła na miękkie poduszki. Chłopak przygwoździł ją do pościeli. Czuła jego twardą męskość na swoim udzie. Zaśmiała się nerwowo. Mężczyzna zaczął całować dziewczynę po szyi, po czym zszedł niżej. Demon uklęknął, po czym zdjął swoją koszulę by sekundę później zedrzeć bieliznę z Magdy. Nastolatka automatycznie zacisnęła uda. Demon rozdzielił je. Zdjął spodnie, po czy wszedł w dziewczynę. Poruszał się szybko, nastolatka czuła dokładnie każde jego pchnięcie. Po chwili uzyskała spełnienie, a jej krzyk poniósł się echem po korytarzu.

***

Przemek ocknął się. Opuszkami palców prawej dłoni dotknął swojego karku. Spojrzał na nie i dostrzegł, że są lepkie od krwi. Chłopak spróbował się poruszyć i jęknął, gdy poczuł przeszywający ból. Wtem coś metalowego uderzyło o podłogę. Ian wzdrygnął się mimowolnie, a po jego karku i plecach przeszły ciarki. Obrócił się w stronę źródła hałasu. Poczuł zimne zęby przebijające się przez jego skórę. Ciszę przerwał jego krzyk. Po chwili chłopak znalazł się na podłodze. I tym razem poczuł, jak coś ciepłego spływa mu po gardle z rozciętego przegubu bladej ręki. Odruchowo żółć w jego gardle zaczęła się cofać, gdy uświadomił sobie co to za słodki, kuszący napój rozgrzewa go od środka. Instynktownie zaczął się opierać i odrzucił głowę w tył. Nacisk na jego ramionach nasilił się. Nagle ręka zniknęła. Chłopak został przywrócony do pionu. Rozbłysnęło światło, a on ujrzał przed sobą niską, niepozorną dziewczynę, która co chwilę podrzucała sztylet i łapała go jedną ręką. Uśmiechała się przy tym, ukazując białe zęby. W tym uśmiechu było coś nieludzkiego. Coś, co przerażało bardziej niż ciemność. Chłopak rzucił się do ucieczki. Biegł ile sił w płucach. Pomieszczenie okazało się dość długim korytarzem. Sztylet wbił się w miękkie ciało na brzuchu. Przemek jęknął i osunął się w ciemność.

***

Postać w czarnym płaszczu sunęła kamienną ścieżką ku bramie ogromnego zamku. Ciemne niebo raz po raz przecinała błyskawica. Siąpił deszcz i osadzał się na roślinach oraz kamieniach. Krople uderzały o płaszcz postaci, wydając cichy stukot. Osoba uderzyła kołatką w wielkie mosiężne drzwi. Otworzyły się, a postać weszła do oświetlonego holu. Za nią pojawił się mężczyzna.

– Witaj, Panie – rzekł i pomógł ściągnąć postaci w kapturze, płaszcz.
– Jak tam polowanie się udało Wielmożny? – zapytał, przewieszając płaszcz przez zgięcie w łokciu.
– Wyśmienicie. Dziękuję – odparła postać i obróciła się. To także był mężczyzna. Wyglądał na dwadzieścia pięć lat. Pozory jednak mylą.  – Uczniowie w łóżkach? – zapytał wampir – Były jakieś problemy? – Sługa spojrzał wymownie w oczy swojemu panu. Wampir westchnął. Mikołaj. Czytał w myślach. Miał niesamowity umysł. Tylko czasami bolała go głowa. Z tego co mówił, ból był nie do zniesienia. Mężczyzna ruszył schodami w dół. Po malutkiej celi rzucał się chłopiec, oszalały z bólu. Wampir wszedł do środka. Mikołaj wlepił spojrzenie swoich niebieskich oczu w nauczyciela. Mężczyzna uśmiechnął się, ukazując kły i ruszył w jego stronę…
Mikołaj gwałtownie usiadł na łóżku. Po jego wyrzeźbionym ciele spływał pot. Chłopak znów czuł tamten ból, pamiętał najmniejszą rysę na ścianie jego celi. W zamku, gdzie mieściła się szkoła, dla uzdolnionych ludzkich dzieci. Chociaż inni nazywali to po prostu szpitalem dla obłąkanych. Mikołaj był jednym z najlepszych. Potrafił czytać wszystkim w myślach, ale w jego nie mógł czytać nikt. Jednak był też ból. Tak potworny, że chłopak za każdym razem czuł się, jakby umierał. I wtedy On zadecydował o jego życiu. Król i dyrektor. Wampir. Chłopak westchnął ciężko i spojrzał na zegarek. Piąta nad ranem. Czas treningów. Kołdra opadła na ziemię, gdy chłopak wstał z łóżka. Miał na sobie tylko spodenki, więc widać było w całej okazałości jego umięśnioną klatę piersiową. Skóra chłopaka była blada, poprzecinana bliznami, które odcinały się na jej tle, gdy padało na nią światło słoneczne. Już po chwili Mikołaj wyskakiwał przez okno swojego pokoju i kierował się w stronę placu za budynkiem, gdzie odbywały się treningi. Myślami musnął umysł Magdy w jej poszukiwaniu, ale wycofał się natychmiast, gdy odkrył, że nastolatka bierze prysznic. Brygida już czekała na siostrę. Dostrzegła wampira, więc pomachała mu i uśmiechnęła się szeroko. Chłopak podszedł pod jedno z drzew, oparł się o jego korę i wtedy odwzajemnił uśmiech. Spojrzał na wschód, a jego oczom ukazał się codzienny cud. Gładka tafla wody zaczęła pojawiać się w pierwszych promieniach słońca. Kłębiaste chmury mieniły się ciepłymi kolorami czerwieni i żółci. Szkarłatna tarcza wyłaniała się z wody, bardzo powoli odsłaniając swe nieziemskie oblicze. Ptaki hałasowały w oddali. Słońce wznosiło się coraz wyżej, ukazując się w całej okazałości. Chłopak jęknął zafascynowany i właśnie wtedy na polanę wyszła Magda z włosami zaplecionymi w warkocz, w zielonych jeansach i białej bluzce na ramiączkach. Zatrzymała się niecałe dwa metry od Brygidy. Uśmiechnęła się drapieżnie. Siostra odwzajemniła uśmiech, a już po chwili leżała na ziemi, a czarnowłosa zębami dotykała jej gardła.

– Pierwsza zasada. Nie daj się rozproszyć – szepnęła i odskoczyła z sykiem. Brygida jęknęła, gdy znów znalazła się na ziemi.
– Druga zasada. Jesteś szybka. Wykorzystaj to. Masz przewagę. Jesteś niesamowita. Jesteś łowcą i wampirem w jednej osobie. Możesz więcej – znów rzekła piękność. Trening został kontynuowany.

***

Mięśnie Brygidy zaprotestowały, gdy zechciała wstać z kanapy. Mimowolnie z jej gardła wydobył się jęk. Wszystko ją bolało po treningu z siostrą. Mikołaj zamiast jej pomóc, tylko stał i patrzył na nią. Potem tłumaczył się, że to ona musi się nauczyć walczyć, a nie on. Wtedy rudowłosa zrobiła obrażoną minę. Po chwili znalazła się na ziemi, zanosząc się śmiechem, gdy wampir ją łaskotał. Tam, gdzie poczuła jego dotyk, przechodził ją prąd. A teraz kierowała się w stronę lodówki, ubrana w stary różowy dres. Nie było w niej nic godnego uwagi. Ktoś właśnie przeszedł obok domu hybrydy. Gdy poczuła jego zapach, niewiele myśląc wybiegła na zewnątrz. Rozejrzała się wokoło, a po sekundzie pobiegła w prawą stronę. Dotknęła ramienia mężczyzny. Wzdrygnął się, a kobieta poczuła, jak wydłużają jej się kły. Strach był początkiem, a krew zakończeniem. Kiedy mężczyzna dostrzegł twarz Brygidy, rzucił się do ucieczki. Po chwili jego ciało upadło na ziemię. Dziewczyna z obrzydzeniem otarła usta i zaciągnęła mężczyznę w stronę śmietników. Tam, w ciemnym zaułku go zostawiła. Jej ciałem wstrząsnął dreszcz.

***
Przemek gwałtownie nabrał powietrza. Jego ręce powędrowały w stronę brzucha. Nic w nim nie było. Koszulka była mokra od krwi, ale na ciele nie było nawet zadrapania. Ktoś brutalnie podniósł chłopaka z ziemi. Na chwilę zapaliło się światło, a gdy zgasło uścisk zelżał. Nastolatek znów opadł na kolana i wtedy trzasnęły drzwi. Przemek przez kilka minut oddychał głęboko, a potem rozejrzał się. Dostrzegł okno zakryte zasłoną. Z trudem poderwał się z ziemi, podszedł do niego i odsunął skrawek materiału. Na podłogę padło światło słoneczne. Chłopak włożył dłoń pod źródło światła. Gdy ciało spotkało się z promieniami słonecznymi, z gardła chłopaka wydobył się donośny krzyk. Dłoń paliła go, jakby włożył ją do rozpalonego kominka. Rozległ się szum wiatru i materiał znów ukrył przed nim słońce. Chłopak wzdrygnął się i obrócił. Jego wzrok padł na niską dziewczynę stojącą pod drzwiami. Tę samą, która bawiła się sztyletem. Zrobił krok do przodu. I jeszcze jeden. Cały czas jego wzrok spoczywał na stojącej przed nim dziewczynie. Widząc jego zaciekłą minę, uśmiechnęła się. Ruchem ręki zachęciła chłopaka, by podszedł bliżej. Przemek zatrzymał się metr przed nią. Na chwilę odwrócił wzrok i dostrzegł, że u stóp kobiety leży coś. Nie coś. Człowiek. Kobieta. Leżała cała połamana, pod dziwnym kątem. Z jej ust wypływała krew. Ona leżała w ogromnej kałuży swojej krwi. Na oko miała szesnaście lat. Kiedyś jej włosy musiały być brązowe, ale teraz pokrywał je czarny pył i błoto. Oczy miała otwarte, zastygłe w przerażeniu. Chłopak dostrzegł na jej policzkach  łzy. Zbliżył się i uklęknął przed nią w kałuży. W jego nozdrza wbił się słodki zapach krwi. Wpił się w przegub martwej dziewczyny. Po jego gardle spłynęło życie. Przemiana w wampira dokonała się.

***

Olga gładziła swój już duży brzuch, oczekując na przyjście swego Pana. Schyliła się, by sięgnąć po telefon. Jej ciałem wstrząsnął potężny dreszcz i wygięło się w łuk, a z gardła wydobył się jęk. Znikąd pojawił się Damian. W jego prawej dłoni błysnęło ostrze noża. Rozległ się trzask łamanych kości i agonalny krzyk kobiety. Skóra na brzuchu, za jednym zamachem, została rozcięta przez srebrne ostrze. W pokoju rozbrzmiał rozdzierający krzyk nowonarodzonego dziecka. Demon uśmiechnął się i przystawił dziecko do oczu matki, by mogła mu się przyjrzeć. W oczach Olgi błysnęło światełko szczęścia, gdy dostrzegła kolor oczu dziewczynki. I wtedy oczy łowczyni zaszkliły się, a potem stały się puste. Jeszcze ostatni raz nabrała powietrza w płuca, by móc stawić czoło nowemu, lepszemu światu. W oddali zawył wilk.

***

Pogrzeb odbył się trzy dni później. Słońce powoli dosięgało linii horyzontu. Jego intensywnie złota i lekko czerwonawa postać zdawała się niknąć. Najbardziej intensywne złoto rzucało na niebo znajdujące się pod nim. Wyglądało to jakby ktoś rozpostarł ogromny, długi szal ze szczerego kruszcu. Cała reszta nieboskłonu otaczała tę jasność, kontrastując z nią swoimi granatami, szafirami i szarością smug, w które układały się nieliczne chmury. Ciszę co chwilę przerywał krzyk rozpaczy, który błagał o śmierć. Ze szlochem i łzami. O tyle przeszywający, bo należący do dorosłego mężczyzny. Pawła. I była też Katarzyna. Córka łowczyni i demona. Tylko to jedno imię wymówiła Olga umierając. Katarzyna. Jej dziecko. Jej największy cud. Na twarzach żałobników widniał smutek. Gdy ziemia zaczęła uderzać o trumnę, wydając przy tym stukotanie, z piersi Pawła wydostał się zwierzęcy krzyk. Dwóch mężczyzn musiało go powstrzymać od rzucenia się w grób. Kolejka do złożenia kondolencji była długa. Magdalena odeszła kawałek i rozejrzała się wokół. I wtedy go dostrzegła. Stał oparty o drzewo. Ręce miał skrzyżowane na piersi, a jego wzrok błądził po otoczeniu. W końcu spoczął na twarzy czarnowłosej. Jego własną rozjaśnił uśmiech. Nieludzki. Należący do wampira. Dziewczyna usłyszała kroki i krzyk siostry. Nim Magda zdążyła zareagować, Brygida znalazła się w ramionach Przemka. Dopiero po kilku sekundach dopuściła do swego umysłu obrazy i wspomnienia ukochanego. Odskoczyła, jak oparzona, lecz potknęła się o gałąź i wylądowała tyłkiem na ziemi.

– Jesteś wampirem – wyszeptała, a chłopak uśmiechnął się.
– Musi umrzeć – rzekła nagle Magdalena rozkładając skrzydła.
– Nie! – zaprotestowała gwałtownie Brygida i podbiegła, by zasłonić ukochanego własnym ciałem. Wtem poczuła czyjeś silne ręce ściskające ją, jak w imadle. Podniosła wzrok zaskoczona. Mikołaj. Chciała się wyrwać, ale mężczyzna uniósł ją tylko i postawił trochę dalej. Z jej piersi wydobył się krzyk, gdy czarnowłosa okryła wampira skrzydłami. Po chwili jego ciało opadło na ziemie.

2 komentarze:

  1. Informuję, że na OO jesteś w mojej kolejce do oceny :) Co do kwestii szablonu itp., to się nie przejmuj, grafikę ocenię sobie na koniec :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ogłaszam, że na OO pojawiła się ocena Twojego bloga! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy